Dlaczego kobiety w Polsce wschodniej zarabiają więcej niż mężczyźni?
Czy Polska wschodnia jest zaskakująco progresywna, czy może jest jednak spowodowane innymi czynnikami?
Kilka dni temu wrzuciłem na facebookowy profil Kartografii Ekstremalnej ciekawą mapę zarobków według płci. Okazuje się, że w Polsce wschodniej kobiety zarabiają więcej od mężczyzn — to dość niespotykana sytuacja, bo ogółem w kraju kobiety zarabiają średnio około 10% mniej niż mężczyźni, podobnie z resztą jest niemal wszędzie na świecie.
Co jednak ciekawe, jeśli spojrzymy na dane według sektorów, ta przewaga kobiet… znika. Wprawdzie dane są dostępne tutaj tylko na poziomie województw, ale spodziewać by się można, że jeśli w np. lubelskim czy mazowieckim regionalnym w prawie każdym powiecie kobiety zarabiają więcej niż mężczyźni, to powinno tak być też w każdym sektorze na poziomie województwa.
Okazuje się jednak, że nie. Dlaczego tak jest? Pewien trop wskazuje kolejna mapa — pokazująca dominującą sekcję gospodarki w danym powiecie. Dominującą, czyli tą, w której pracuje najwięcej (niekoniecznie większość) pracowników.
Widać wyraźnie, że tam, gdzie dominuje zatrudnienie w rolnictwie, kobiety najczęściej zarabiają więcej niż mężczyźni. Nie jest to może zależność stuprocentowa, ale rozkład geograficzny jest jednak dość sugestywny. Spójrzmy więc o szczebel niżej. Jeśli spojrzymy na zamieszczoną wyżej tabelę to zobaczymy, że w każdym województwie najgorsze zarobki są w rolnictwie. Porównajmy więc poziom zatrudnienia w rolnictwie kobiet i mężczyzn:
Widać wyraźnie, że prawie w całym kraju większy odsetek mężczyzn niż kobiet pracuje w rolnictwie (ciekawy wyjątek to obszar na pograniczu województw małopolskiego i podkarpackiego). Można by powiedzieć — ale chwila, przecież prawie we wszystkich województwach kobiety ciągle zarabiają w rolnictwie mniej niż mężczyźni? To prawda, ale jeśli w danym powiecie w rolnictwie pracuje np. 30% mężczyzn i tylko 20% kobiet to te nadmiarowe 10 punktów procentowych mężczyzn pracujących w rolnictwie zaniża medianę czy średnią dla mężczyzn w dużo większym stopniu. Wtedy kobiety - które w innych sektorach wprawdzie ciągle zarabiają mniej od mężczyzn, ale więcej od mężczyzn w rolnictwie, zarabiają średnio więcej.
Inny powód to oczywiście szara strefa. W Polsce, szczególnie wschodniej, zatrudnianie na minimalnej i płacenie reszty pod stołem nie jest niestety niczym wyjątkowym. Ale dlaczego miałoby to mieć wpływ na różnice zarobków według płci?
Są dwie główne przyczyny. Pierwsza to to, u kogo się pracuje: sektor publiczny pod stołem nie płaci, kiedy sektor prywatny już tak. A różnice w zatrudnieniu między tymi sektorami są znaczne. Ponad 30% kobiet w Polsce pracuje w sektorze publicznym — to niemal dwukrotnie wyższy odsetek niż mężczyzn (16,2%). Różnica zwizualizowana na mapie wręcz poraża. Wśród mężczyzn, wysokie zatrudnienie w sektorze publicznym notuje się tylko w zagłębiu węglowym na południe od aglomeracji śląskiej, w kilku powiatach z dużymi zakładami państwowymi i w powiatach przygranicznych. Wśród kobiet jest ono wysokie wszędzie — nie powinno to dziwić, bo wiele zawodów opłacanych w większości ze środków publicznych jest zdominowanych przez kobiety, np. nauczycielstwo, pielęgniarstwo czy urzędy.
Ale to dalej nie wyjaśnia wszystkiego. Odsetek mężczyzn zatrudnionych w sektorze publicznym wcale nie jest niższy w Polsce wschodniej niż w zachodniej — w porównaniu z np. Wielkopolską jest wręcz przeciwnie.
Dochodzimy tu do trzeciego powodu. Fakt, w sektorze prywatnym często płaci się pod stołem, przez co oficjalne zarobki mężczyzn są niskie. Ale nie robi się tego we wszystkich typach przedsiębiorstw — takie zachowanie jest powszechne tylko w małych firmach. Przyczyny są dwie: po pierwsze, w takiej firmie łatwiej zachować tajemnicę — wszakże mamy tu do czynienia z de facto przestępstwem, więc kluczowe jest, żeby nikt się nie wygadał czy to zgłosił, a im więcej pracowników, tym większe tego prawdopodobieństwo wykrycia przestępstwa. Po drugie, w regionach z przewagą małych firm przedsiębiorcy mają po prostu większą kontrolę nad pracownikami — pracownik, który nie zgodzi się na część wypłaty pod stołem będzie miał problem znaleźć inną pracę.
Jeśli spojrzymy na mapę pracujących według rozmiaru podmiotu, w którym pracują, zobaczymy bardzo wyraźnie, że w Polsce wschodniej o wiele, wiele więcej ludzi pracuje w najmniejszych podmiotach. Większość z nich to wręcz mikrofirmy, zatrudniające co najwyżej 5 osób łącznie z właścicielem. Dla odmiany pracujący w Polsce zachodniej mają większą szansę pracy w większej firmie, często z kapitałem zagranicznym, gdzie płacenie pod stołem nie jest powszechną praktyką.
Podsumowując, na wyższe zarobki kobiet w Polsce wschodniej wpływają przede wszystkim:
Niższy odsetek zatrudnienia w rolnictwie w porównaniu do mężczyzn (po części spowodowany także wyższym poziomem wykształcenia kobiet)
Wyższy odsetek zatrudnienia w sektorze publicznym w porównaniu do mężczyzn
Wysokie prawdopodobieństwo mężczyzn w pracy w małej firmie (w porównaniu do kolegów z zachodu kraju), gdzie część wynagrodzenia jest wypłacana nieoficjalnie “pod stołem”