Polacy mieszkają w klitkach
Czyli o tym, że 32-metrowe mieszkanie dwupokojowe nie powinno być normą dla przeciętnie zarabiającej pary młodych ludzi w rozwiniętym kraju
Wychowałem się w typowych warunkach dla mojej wiejsko-podmiejskiej okolicy: dom z lat 70., postawiony przez dziadka, w którym piętro (ok. 50-55 metrów) zajmowaliśmy my (czteroosobowa rodzina), a parter (podobnej wielkości) — dziadkowie. Początkowo dzieliłem z bratem pokój, później rodzice zabudowali balkon, który stał się moim pokojem (przez to przez wiele lat było tam bardzo zimno w zimie, dopiero późniejszy remont i ocieplenie domu położyło temu kres), do którego przechodziło się przez pokój brata. Mój pokój z trudem mieścił tapczan 185 cm (łóżko nachodziłoby na drzwi), biurko, dwie szafki i szafę na ubrania.
Tak jak my żyła większość znanych mi ludzi. Oczywiście byli jacyś znajomi rodziców, którzy zbudowali dom i w cztery osoby mieszkali na 100-120 metrach, ale z drugiej strony byli też tacy znajomi rodziców, którzy w cztery osoby mieszkali w 40-metrowym mieszkaniu w bloku czy familoku. Generalnie — nasza sytuacja mieszkaniowa była dla mnie przeźroczysta: ani zła, ani dobra, po prostu normalna.
Pierwszy moment zastanowienia przyszedł kiedy pojechałem w gimnazjum na wymianę do Francji. Byliśmy w miasteczku Mazamet na południu kraju, u stóp Czarnych Gór (Montagne Noire). To malownicza, ale niespecjalnie zamożna okolica - porównać ją można do polskiego przedgórza sudeckiego. Mazamet było kiedyś centrum włókiennictwa, ale przemysł upadł, okolica się wyludnia. Francuska rodzina, u której mieszkałem, była społecznie podobna do mojej: mama dojeżdżająca do pracy do miasta powiatowego obok, tata będący piekarzem na miejscu, “mój” Francuz i jego brat, którego nigdy nie poznałem, bo był na studiach. Po przyjeździe, dostałem pokój brata, a w nim łóżko podwójne, duża szafa w zabudowie, biurko gamingowe. Szczególnie uderzyło mnie to podwójne łóżko — widywało się takie w amerykańskich filmach, ale wydawało się to przesadzone, względnie typowo amerykańskie, a tu okazuje się, że Francuzi mieszkają podobnie.

Kilka lat później, już w liceum, pojechałem na wymianę tym razem do Niemiec, do miasta Marl w Nadrenii Północnej-Westfalii (NRW). NRW to bardzo podobny do Górnego Śląska obszar, do tego posiadający z naszym regionem bardzo silne związki rodzinne i kulturowe (dość powiedzieć, że spośród wszystkich połączeń z polskich lotnisk, jedyne spoza Warszawy w top 10 wg liczby przewiezionych pasażerów to lot relacja Katowice-Dortmund). I tu okazało się podobnie — dostałem pokój “mojego” Niemca, który zajmował pół poddasza, dobre 25 metrów.
Okazało się, że to jednak u nas jest nienormalnie ciasno, a nie tam nienormalnie przestronnie. Moje doświadczenia nie są wyjątkowe. Polska jest w czołówce jeśli chodzi o odsetek populacji zamieszkującej przepełnione mieszkania — mieszka tak aż 1/3 z nas.

Co gorsza, mimo wzrostu zamożności Polaków, sytuacja pod wieloma względami się nie poprawia. To problem dla przyszłości naszego kraju: od zwyczajnej ciasnoty i związanymi z nią patologiami społecznymi, po nakręcanie polskiej demograficznej spirali śmierci.
Keep reading with a 7-day free trial
Subscribe to Kartografia Ekstremalna to keep reading this post and get 7 days of free access to the full post archives.