Centra studentów, blokowiska emerytów
W ostatnich dekadach polskie aglomeracje upodobniły się do anglosaskich: zaczęliśmy się segregować ze względu na wiek, a miasta rozlały się na przedmieścia.
W krajach anglosaskich panuje przekonanie, że miasta nie są dla rodzin. Według mieszkańców tych krajów, idealny cykl życia wygląda mniej więcej tak:
Dorastanie w domu na przedmieściach, w okolicy pełnej podobnych rodzin
Studia i praca w centrum dużego miasta, poznawanie nowych ludzi
Po osiągnięciu stabilności w karierze, małżeństwo, ciąża i przeprowadzka na przedmieścia
Wychowywanie dzieci na przedmieściach
Po przejściu na emeryturę, zamiana domu na mniejszy lub na mieszkanie, często związana z wyprowadzką do ciepłych stanów lub krajów
Porównajmy przykładowo piramidę wieku ludności hrabstwa Westchester z Manhattanem. Widać wyraźnie, że na Manhattanie jest bardzo dużo młodych ludzi po studiach, zaś jak na lekarstwo dzieci (z wyjątkiem tych najmłodszych — bo ich rodzice jeszcze nie zdążyli się wyprowadzić). Z kolei w Westchester, młodych ludzi jest mniej niż innych grup wiekowych, zaś dzieci, a szczególnie nastolatków, jest całkiem sporo.
W Polsce mamy do czynienia z dominacją kultury anglosaskiej, szczególnie tej amerykańskiej. Nic dziwnego więc, że po trzydziestu latach gospodarki wolnorynkowej i wraz z bogaceniem się zaczęliśmy się do Amerykanów i Brytyjczyków upodabniać. Najpierw zaczęliśmy się segregować ze względu na zasobność portfela. Pierwszą jaskółką były grodzone osiedla, a dzisiaj, kiedy już nie są aż tak modne, dobrze widać to we wzrastającej w przerażającym tempie liczbie dzieci wysyłanych do szkół prywatnych — na czele z dziećmi byłego premiera, a nawet lewicowej (!) kandydatki na prezydenta Warszawy.
Najnowsze dane spisowe pokazują jednak, że wspomniana przeze mnie wyżej segregacja wiekowa też zaczyna się w Polsce zagnieżdżać. Dodajmy do tego ściśle związany z tym rozwój przedmieść i mamy model rozwoju prosto z USA. Spójrzmy na mapy siedmiu największych aglomeracji miejskich (ich granice biorę z mojego poprzedniego wpisu).
Warszawa
Liczba mieszkańców aglomeracji warszawskiej nieustannie rośnie. Rośnie też sama Warszawa. Widać jednak wzrastające uzależnienie od samochodów. O ile dawniej miasta i osiedla satelickie Warszawy położone były głównie wzdłuż linii kolejowych (dalej widać ten gwiaździsty układ na mapie gęstości zaludnienia), to dzisiaj nowe domy i bloki budują się wszędzie. Pustoszeje natomiast centrum miasta.
Warszawa jest też dobrym przykładem segregacji wiekowej. Młodzi ludzie w aglomeracji warszawskiej mieszkają w samym mieście — jest ich sporo w centrum, ale najwięcej jest ich w promieniu 3-5 km od centrum. Z kolei dalszy pierścień dzielnic okalających i przedmieść to już osoby w średnim wieku. Emeryci dla odmiany zamieszkują tam, gdzie kiedyś dostali mieszkania zakładowe czy komunalne — czyli przede wszystkim w centrum i na dużych PRL-owskich blokowiskach.
Aglomeracja katowicka
Druga największa polska aglomeracja jest w dokładnie przeciwnej pozycji — szybko traci mieszkańców z powodu kiepskiej sytuacji demograficznej i niedostatecznej sile przyciągania mieszkańców z innych regionów.
Ciekawie robi się, kiedy spojrzymy na mapę wieku mieszkańców. O ile dzieci brakuje niemal wszędzie (co jednak nie jest wyjątkowe — prawie wszystkie aglomeracje się z tym zmagają), o tyle na mapie młodych dorosłych widać bardzo wyraźny podział między śląską a zagłębiowską częścią aglomeracji. Podobnie jest w przypadku mapy seniorów. Zagłębie jest w o wiele gorszej sytuacji niż śląską część aglomeracji.
Kraków
W Krakowie też mamy do czynienia z niekontrolowanym rozrostem przedmieść opartych w całości na samochodach, ale na plus należy zaliczyć fakt, że rośnie też wiele dzielnic miasta, w tym niektóre tuż przy centrum. Samo centrum jednak się wyludnia, podobnie jak Nowa Huta.
Kraków jest w doskonałej sytuacji jeśli chodzi o wiek mieszkańców. W praktycznie całym mieście kohorta zakładająca dziś rodziny (20-39 lat) stanowi co najmniej 1/3 mieszkańców. To naprawdę imponujący wynik. Władze Krakowa powinny postarać się o wzmocnienie dzietności w tej grupie poprzez budowę mieszkań komunalnych — bo ceny mieszkań to ogromny problem w Krakowie.
Trójmiasto
W Trójmieście temat tej (i poprzedniej) dekady to rozwój Górnego Tarasu w Gdańsku i miejscowości na północ od Gdyni wzdłuż linii kolejowej. Gęstość zaludnienia na Górnym Tarasie w Gdańsku jest już tak duża, jak w centralnych dzielnicach miasta.
A kto mieszka na Górnym Tarasie? Oczywiście młodzi ludzie. Z kolei ludzie w średnim wieku preferują bardziej peryferyjne okolice. Nadchodzącym problemem Trójmiasta będzie jednak masowe pustoszenie dzielnic centralnych wraz z odchodzeniem z tego świata powojennego wyżu.
Wrocław
We Wrocławiu mamy do czynienia z bardzo intensywną aktywnością budowlaną na przedmieściach. Wrocław rozlewa się może nieco mniej chaotycznie niż Kraków, ale dalej jest to problem — i to niepotrzebny, bo ziemie odzyskane mają lepsze narzędzia kształtowania polityki przestrzennej dzięki komasacji działek.
Na mapie ludności według wieku Wrocław też jest podobny do Krakowa, chociaż w samym mieście wydaje się być nieco więcej dzieci niż w tym drugim.
Łódź
W Łodzi, podobnie jak w aglomeracji katowickiej, napływ nowych mieszkańców nie rekompensuje ubytku spowodowanego przewagą zgonów nad urodzeniami.
Łódź ma jednak ciekawą sytuację — dzięki rewitalizacji miasta, w dzielnicach centralnych mieszkają praktycznie sami młodzi ludzie; nie ma tam nawet zbyt dużo emerytów jak w innych miastach (łódzcy seniorzy mieszkają raczej w dzielnicach centrum okalających).
Poznań
Wreszcie, stolica polskiej suburbanizacji dalej zasługuje na to miano. Poznań dusi się w swoich granicach i nowe osiedla powstają dosłownie tuż za granicami miasta. Myślę, że w przypadku tego miasta, rozsądne byłoby rozszerzenie granic.
Wiekowo, sytuacja jest typowa dla miasta przechodzącego proces suburbanizacji: ogromna liczba młodych ludzi w dzielnicach centralnych i praktyczna dominacja osób w średnim wieku na przedmieściach, z emerytami ściśniętymi gdzieś pomiędzy.
W przyszłym tygodniu: mapy dla mniejszych aglomeracji!
a jakie są alternatywy dla modelu anglosaskiego?