Incele, #przegryw i manosfera a sprawa polska
Polski (i nie tylko) internet zalewa fala goryczy młodych mężczyzn, często podsycona mizoginią. Ich problemy są realne, ale ich źródło inne, niż myślą.
Jestem wieloletnim użytkownikiem Wykopu, czyli polskiego portalu podobnego do amerykańskiego Reddita, na którym użytkownicy “wykopują” ciekawe (ich zdaniem) materiały i wpisy. Nie mam wprawdzie konkretnych danych, ale wśród użytkowników Wykopu bez wątpienia przeważają mężczyźni i to raczej młodsi. Wykop nie jest też specjalnie wyrafinowany, a czasem jest wręcz ściekiem (nie raz zdarzyło się, że na stronie głównej grubo ponad połowa “wykopanych” treści była antysemicka), ale daje też ciekawe okno w życie i poglądy młodych mężczyzn w Polsce.
W ostatnich miesiącach gołym okiem zaobserwować można znacznie zwiększoną aktywność w tematach, które można by nazwać incelskimi. Użytkownicy Wykopu wyrażają frustrację związaną z problemami ze znalezieniem drugiej połówki, czy mniej (godziny na pływalni tylko dla kobiet) lub bardziej realną dyskryminacją spotykającą młodych mężczyzn (stypendia tylko dla kobiet). Popularność zyskał hasztag #p0lka, który początkowo oznaczał faktycznie roszczeniową kobietę (na podobnej zasadzie jak #madka oznacza tylko pewien typ matek), natomiast dzisiaj oznacza praktycznie każdą kobietę, która nie czeka z obiadem w koronkowej bieliźnie na wracającego z pracy wykopka. Pod hasztagiem #przegryw (odpowiednik blackpilla w anglojęzycznym internecie) wiele użytkowników Wykopu deklaruje rezygnację z praktycznie wszystkich aspektów życia poza czystą fizjologią, a już szczególnie z poszukiwania drugiej połówki, bo z powodu kiepskiej pracy i nieatrakcyjnych cech fizycznych żadna dziewczyna i tak go nie będzie chciała.
Mniej popularna, choć także, jest szeroko rozumiana manosfera, czyli toksyczna męskość (nie lubię tego określenia, ale trudno znaleźć inne — wg promotorów manosfery mężczyzna nie może okazywać emocji, liczy się tylko brutalna fizyczna siła i pozycja społeczna, a kobiety istnieją tylko po to, by poddać się hegemonii mężczyzn) promowana przez takie postacie jak niedawno aresztowany Andrew Tate.
Niedawno #przegryw zwrócił się nawet ku ksenofobii i rasizmowi. Według użytkowników Wykopu wspomniana #p0lka nie chodzi na randki z polskim Wykopkiem, bo na Tinderze może wybierać do woli między “murzyńskimi knagami” sprowadzonymi przez rząd zza granicy, albo wyjechać na Zachód, gdzie zainteresuje się ją Chad czy inny Kevin, znacznie przystojniejszy od “Polaka-zakolaka”.
Można oczywiście zignorować ten trend. Ale według mnie warto się nad nim pochylić, żeby z jednej strony zrozumieć problemy młodych polskich mężczyzn, a z drugiej pokazać im, że świat nie jest tak okropny, jak próbują się wzajemne przekonać.
Demografia a przegrywizm
Jednym z najpopularniejszych zewnętrznych linków pod hasztagiem #przegryw jest blog “Głos pokolenia 90” na konserwatywnej platformie Salon24. Autor tego bloga (który swoją drogą cytował nas w przeszłości — pozdrawiamy i liczymy na cytat i tego wpisu) wrzuca wiele danych mających pokazać, jak trudna jest dzisiaj sytuacja młodych polskich mężczyzn: od znacznej przewagi kawalerów nad pannami po przewagę mężczyzn wśród imigrantów do Polski.
Część jego obserwacji jest prawdziwa. W Polsce jest o około 1,1 mln więcej kawalerów niż panien: 5,2 mln kawalerów wobec 4,1 mln panien w wieku 15 lat lub więcej. Jednak te dane należy podawać w kontekście.
Po pierwsze, to są kawalerowie i panny w dowolnym wieku. To ma znaczenie, bo mężczyźni średnio żenią się później niż kobiety wychodzą za mąż: w Polsce w 2021 było to średnio 31 i 29 lat. Oznacza to, że aż 0,5 mln z tych 1,1 mln różnicy wynika po prostu z tego, że w naszej kulturze mężowie są zazwyczaj starsi niż żony.
Po drugie, mężczyzn ogółem rodzi się więcej niż kobiet; na przykład w 2021 roku urodziło się 170,1 tys. chłopców i 161,5 tys. dziewczynek, więc liczba kawalerów jest zawsze wyższa niż panien. Fakt, dla tych “nadmiarowych” mężczyzn to marne pocieszenie, ale tak było zawsze, nie tylko w ostatnich latach.
Po trzecie, wpływ na to ma też piramida wieku. Obecnie mężczyźni w wieku do ożenku są faktycznie w cięższej pozycji niż np. ci urodzeni w latach 70-tych (ale w lepszej niż ci urodzeni w latach 50-tych, którzy zdołali spłodzić średnio trójkę potomstwa!). Wynika to z tego, że każdy kolejny rocznik jest mniej liczny, więc jeśli znów bardzo uprościmy i wrócimy do tych średnich wieków zawarcia małżeństwa, 265 tys. 31-letnich mężczyzn konkurowało o względy nie 253 tys. rówieśniczek tylko 241 tys. kobiet w wieku 29 lat. Ale już na przykład dzisiejsi nastolatkowie są w odwrotnej sytuacji: 177 tys. piętnastolatków będzie miało “do wyboru” aż 187 tys. dzisiejszych trzynastolatek (znów, upraszczając aż do bólu).
Są jednak “obserwacje”, które ten bloger kompletnie zmyśla. W jednym z nowszych wpisów pisze:
Generalnie na deficyt miliona kobiet składają się po pierwsze, naturalna różnica w liczbie urodzeń mężczyzn i kobiet (około 5% czyli 200-250 tys.). Po drugie, nadreprezentacja związków Polek z obcokrajowcami w Polsce (ok. 350 tys.). A po trzecie, nadreprezentacja związków Polek z obcokrajowcami za granicą (ok. 500-600 tys.). Polacy tracą przez ostatnie lata każdego roku po około 40 tys. kobiet wiążących się z obcokrajowcami. Tak duży deficyt kobiet jest już zauważalny.
350 tysięcy Polek w związkach z obcokrajowcami w Polsce? 40 tys. nowych związków Polek z obcokrajowcami co roku? Oznaczałoby to, że co drugi lub co najwyżej co trzeci mężczyzna-obcokrajowiec w Polsce (a przypomnę - dosłownie 90% z nich to pracownicy fabryk, magazynów lub budowlanki, a więc wg tego blogera zawodów, którymi Polki gardzą) musiałby być w związku z Polką.
Oczywiście jest to nieprawda. Rzeczywiste wartości są o rząd wielkości niższe: dosłownie 10-krotnie niższe. Przed pandemią, faktycznie więcej Polek wychodziło za cudzoziemców niż Polaków za cudzoziemki, ale trend w przypadku Polaków był wyraźny: coraz więcej małżeństw z cudzoziemkami. Pandemia załamała liczbę ślubów ogółem, ale już w 2021 więcej Polaków ożeniło się z cudzoziemkami niż Polek z cudzoziemcami.
Te wyniki nie powinny dziwić — od dawna wiadomo, że kobiety-imigrantki częściej wiążą się z lokalnymi mężczyznami niż mężczyźni-imigranci z lokalnymi kobietami. Dlatego w Anglii Polki wychodzą za Anglików, natomiast w Polsce to Ukrainki, Mołdawianki czy Turczynki wychodzą za Polaków. Wraz ze wzrostem imigracji do Polski można tylko spodziewać się nasilenia tego trendu.
Geografia samotności
O ile więc w skali kraju problem nierównowagi liczebnej panien i kawalerów, choć istnieje, nie jest aż tak poważny jak chcą go nakreślić incele, trzeba uczciwie zauważyć, że są obszary kraju, w których jest znacznie gorzej. Zauważa to także wspomniany bloger, nazywając świętokrzyskie najgorszym regionem dla mężczyzn. Tylko że znów, dane podane przez niego są źle zinterpretowane i wyolbrzymione pod tezę.
Faktycznie, w świętokrzyskim jest 45,7% więcej kawalerów niż panien. Jednak bardzo duża część z tych kawalerów to mężczyźni w wieku średnim i starszym, którzy — wg tegoż blogera — mieli dawniej łatwo w znalezieniu partnerki. Narodowy Spis Powszechny niestety nie podaje danych o stanie cywilnym w rozbiciu na grupy wiekowe (co jest swoją drogą żenujące), ale możemy spojrzeć na poprzednie spisy w województwie świętokrzyskim. W 2011 roku przewaga kawalerów nad pannami w świętokrzyskim wynosiła równo 46% (czyli wtedy było jeszcze gorzej niż teraz), a w 2002 — 42%.
Jak wspomniałem, to nie znaczy, że młodzi mężczyźni w wiejskich regionach takich jak świętokrzyskie nie mają problemu. W powiatach jędrzejowskim i pińczowskim w grupach wiekowych 20-34 lata jest około 10 do nawet 15 procent więcej kobiet niż mężczyzn, bo kobiety wyjechały do większych miast. Ale jednak jest wielka różnica między 10% a 46%.
Jak wyrwać się z #przegryw?
Co więc może młody mężczyzna z prowincji zrobić, żeby przestać być przegrywem? Nie mam na to gotowej odpowiedzi, ale ponieważ wiele anglojęzycznych podcastów i Substacków, które czytam, w ostatnich miesiącach poruszyło ten temat, mogę podrzucić kilka pomysłów.
Po pierwsze polecam śledzić Roba Hendersona. To wyjątkowo przenikliwy, młody amerykański psycholog o fascynującej i poruszającej historii życiowej, który często pisze o aspektach randkowania. Wiele statystyk i badań przez niego opisywanych pozwala nadać odpowiednie ramy swoim doświadczeniom w próbach znalezienia partnera.
Na przykład incele często zarzucają kobietom swobodę seksualną, w domyśle: te kobiety mają wybór, więc każdego dnia idą do łóżka z innym facetem. W rzeczywistości, jest dokładnie odwrotnie — jak pokazują badania z kampusów w USA, tam, gdzie jest więcej mężczyzn niż kobiet (a więc kobiety mają większy wybór), mężczyźni wiążą się z nimi na stałe (bo kobiety w większości oczekują więzi emocjonalnej i stabilności). Dla odmiany na kampusach, gdzie jest znacznie więcej kobiet niż mężczyzn, a więc to kobiety muszą dostosować się do potrzeb mężczyzn, kobiety częściej zgadają się na przygodny seks. Inny dobry przykład to Tinder — każdy, który próbuje znaleźć tam drugą połówkę, powinien zdać sobie sprawę z tego, że aplikacje randkowe przyciągają dosłownie psychopatów, a także że kobiety oceniają mężczyzn znacznie ostrzej niż w prawdziwym życiu.
Ciekawym podkastem jest z kolei Modern Wisdom Chrisa Williamsona. To podkast, który wpada chyba w kategorię rozwoju osobistego (od zdrowia psychicznego, przez fizyczne, po to jak osiągnąć sukces w pracy i miłości), skierowany do mężczyzn, a przez to przy okazji poruszający wiele aspektów związanych z przegrywizmem, manosferą i incelami. Na szybko mogę polecić trzy konkretne odcinki: What Is The Manosphere Getting Wrong, Evolution's Secrets To Understanding Relationships oraz Are Incels A Threat To Society?
Ale chyba najlepszym odcinkiem tego podkastu na ten temat jest ten: Why Is No One Having Sex? Rozprawia się on z wieloma stereotypami i narracjami popularnymi w manosferze i środowiskach przegrywu/blackpillu.
Wreszcie, najważniejsze jest jednak co innego. Życie to nie tylko znalezienie drugiej połówki. Nie trzeba z niego rezygnować dlatego, że nie ma się dziewczyny — można dalej znaleźć hobby, spotykać się ze znajomymi, pójść w niedzielę do babci, pojechać na wczasy, kupić lepszy rower czy auto, podnieść kwalifikacje, zmienić pracę. Brzmi to banalnie i wręcz żenująco, ale taka jest prawda. A w trakcie korzystania z tego życia, prawdopodobieństwo poznania potencjalnej partnerki jest na pewno o wiele większe niż przy swipe’owaniu godzinami na Tinderze.
Chciałbym tylko zwrócić uwagę, że w tekście pojęcie manosfery zostało błędnie użyte. Manosfera to ogół forów, blogów, grup dyskusyjnych itp. przestrzeni internetowych zdominowanych przez płeć męską. Źródło: "Przegryw" Patrycji Wieczorkiewicz
"Oznacza to, że aż 0,5 mln z tych 1,1 mln różnicy wynika po prostu z tego, że w naszej kulturze mężowie są zazwyczaj starsi niż żony."
Błędna interpretacja.
Nie ma znaczenia czy 30 letni facet poślubi 30latkę czy 20latkę. Ślub to związek ciągle jeszcze kobiety i mężczyzny. Z puli panien i kawalerów z każdym ślubem odpada jedna kobieta i jeden mężczyzna. Tym samym na ogólną różnicę w liczbie dostępnych na rynku matrymonialnym samców i samimic nie ma wpływu ilość ślubów i wiek małżonków.