2 Comments
User's avatar
Stanley's avatar

Kwestia luźnej zabudowy i praktycznie zupełnego braku planowania przestrzennego jest też problemem przy budowie nowej infrastruktury takiej, jak drogi, linie kolejowe czy, ekhm, lotniska. Gdybyśmy mieli zwartą zabudowę na terenach wiejskich jak, daleko nie szukając, chociażby Czesi, a nie domki rozlane wzdłuż każdej drogi, to by było łatwiej. Tymczasem u nas, przez dziadowskie (nie)zagospodarowanie przestrzenne, domy stawia się gdziekolwiek bez żadnej kontroli nad tym. Dzięki temu nawet omijając większe skupiska zabudowy, zawsze się w Polsce trafi w czyjś dom. Dołożyć do tego brak zachowanych rezerw w gęściej zabudowanych terenach i mamy przepis na długie lata walki z mieszkańcami.

Expand full comment
Bogdanov's avatar

"Obsługiwanie tak wielkiego i rozproszonego obszaru oznacza, że albo wiele ludzi ma na przystanek daleko, albo że autobus niemiłosiernie wlecze się trasą krajoznawczą — w rezultacie nie będąc w stanie konkurować z autem. Nie wspominając o tym, że koszty utrzymania takich linii są bardzo wysokie, szczególnie, jeśli chcemy autobus kursujący częściej niż raz na trzy godziny."

Trzeba porzucić fantazje o obsługiwaniu takich lokacji rozkładowym autobusem. To nigdy się nie uda. Konieczna jest zmiana myślenia i odejście od rozkładu. Takie rozwiązania były konieczne w czasach bez powszechnej telekomunikacji. Osoby które mają na tyle osłabioną mobilność że nie mogą jeździć samochodem i tak nie dotrą na przystanek.

Jednocześnie samochody na słabo zaludnionej prowincji nie generują takich obciążeń żeby koniecznie się upierać że są problemem.

Dlatego,

----------

1) komunikacja powinna przejść trochę w UberMode; emeryt potrzebuje pojechać jutro do miasta, wysyła SMSa, dostaje powiadomienie o czasie podjazdu busa i się dostosowuje, jak ta wizyta jest związana np. z lekarzem, to system odpowiednio przydziela priorytet itd.); to wyjdzie TANIEJ i LEPIEJ niż rozkładowy autobus.

2) samochody powinny być opodatkowane od ilości kilometrów X lokalizacja X pora dnia: 100 km w godzinach szczytu w Warszawie, to zupełnie inny koszt zewnętrzny niż 100 km w pod Mielcem.

Co do rozproszonej budowy na prowincji:. Poza aglomeracjami cena działki jest nieistotnym elementem kosztów budowy domu, ludzie robią tak bo chcą i to jest OK, pod warunkiem że ponoszą koszty. Trzeba tylko przestać dotować takie miejsca i uwzględnić koszty społeczne w podatkach.

Tragedią jest natomiast rozproszona budowa w wielkich miastach. Tutaj też trzeba podziałać podatkowo, bo w wielu metropoliach niezwykle cenne, świetnie skomunikowane tereny są zapchane willami (patrz Sadyba w Warszawie, czy Oficerskie w Krakowie).

Expand full comment