Miasta i prowincja v. przedmieścia
Ostatnie 10 lat w Polsce to czas ogromnej suburbanizacji i wyludniania się prowincji. Jak wyglądało to w głównych aglomeracjach? + bonus: zagłosuj, co w kolejnym wpisie!
Główny Urząd Statystyczny udostępnił tuż przed świętami dane o liczbie ludności wg spisu z 2021 w siatce kilometrowej. Pozwoliło nam to stworzyć mapę stylizowaną na nocne zdjęcie satelitarne kraju, gdzie fantastycznie widać osadnictwo w Polsce, między innymi:
gwieździście odchodzące od Warszawy przedmieścia, zbudowane wzdłuż linii kolejowych (a w ostatnich latach także dróg ekspresowych)
pustkę Pomorza Środkowego, Bieszczad czy Pradoliny Toruńsko-Eberswaldzkiej
wsie ulicówki i łańcuchówki na Przedgórzu Beskidzkim i Zamojszczyźnie
stosunkowo gęstą, ale bardzo rozlaną zabudowę południowego Górnego Śląska, Małopolski i Podkarpacia wzdłuż autostrady A4, która kontrastuje z również gęsto zaludnionym, ale zabudowanym w zwarty sposób Dolnym Śląskiem
równoleżnikową zabudowę aglomeracji śląskiej, która rozwinęła się zgodnie z położeniem pokładów węgla kilkaset metrów pod ziemią
W szczególności ciekawe jest jednak porównanie tych danych z danymi z poprzedniego spisu. Pokazuje ono bardzo silne i szerokie rozlewanie się największych polskich miast wraz z pustoszeniem ich centrów. Na prowincji, niemal wszystkie oczka siatki tracą po kilka-kilkanaście mieszkańców, powodując pustoszenie wsi i małych miast.
W tym wpisie skupimy się jednak na największych aglomeracjach miejskich, jako tych, gdzie koncentruje się ludność kraju i które napędzają jego gospodarkę.
Na wszystkich poniższych mapach legenda kolorystyczna jest taka sama jak na mapie powyżej (tzn. najciemniejszy fiolet to spadek o ponad 500 mieszkańców itd.). Czerwonym kolorem zaznaczyliśmy autostrady i drogi ekspresowe; żółtym drogi krajowe i wojewódzkie, a czarnym linie kolejowe i metro w Warszawie. Przerywana szara linia wyznacza granice administracyjne miast centralnych.
Warszawa
Stolica jest jedną z największych wygranych transformacji ustrojowej, a szczególnie ostatnich 10 lat. Ludność Warszawy zgodnie z danymi GUS zwiększyła się o ponad 160 tysięcy w stosunku do poprzedniego spisu i wynosi niemal 1,9 mln.
W Warszawie mamy do czynienia z wyludnianiem się dzielnic najbardziej centralnych na rzecz dzielnic okalających i peryferyjnych, a także najbliższych przedmieść. O ile w przeszłości miasta satelickie stolicy rozwijały się wzdłuż linii kolejowych (np. Podkowa Leśna, Pruszków), o tyle dzisiaj równie mocno jeśli nie mocniej ich rozwój napędzają drogi. Szczególnie dobrze widać efekt drogi S8, która oddana do użytku w pierwszej połowie ubiegłej dekady, spowodowała boom budowlany w Markach — w 10 lat temu miasteczku przybyło ponad 10 tys. mieszkańców!
Silesia
Druga największa aglomeracja w Polsce, która ciągle czeka na powszechnie uznawaną nazwę (Silesia? Aglomeracja Katowicka? Górnośląska-Zagłębiowska Metropolia? Wielkie Katowice?) znalazła się niestety w dokładnie odwrotnej sytuacji do Warszawy — region ma wyraźne problemy z transformacją gospodarczą, na czym cierpi jego demografia.
Silesia straciła mieszkańców zarówno w miastach centralnych jak i na przedmieściach. Bardzo głębokie spadki zanotowano nie tylko w samych centrach miast, ale także w dzielnicach okalających i w zdecydowanej większości dzielnic peryferyjnych (kilka wyjątków to Kochłowice, Kostuchna, południowe dzielnice Mysłowic i północne Tychów). Ludność traci nawet wiele terenów podmiejskich.
Władze miast aglomeracji śląskiej muszą się bardzo głęboko zastanowić, co dalej. Model rozwoju polegający na rozlewaniu się miasta będzie w krótkiej perspektywie nie do utrzymania z uwagi na wzrastające koszty przy spadających przychodach podatkowych. O ile władze Bytomia czy Sosnowca mają ograniczone pole manewru z uwagi na upadek gospodarki i ogólną biedę tych miast, to Gliwice i Katowice ciągle należą do najbogatszych miast Polski i mają środki na to, by np. inwestować w mieszkalnictwo komunalne, remonty budynków i ulic czy zieleń miejską — co muszą zrobić, jeśli chcą zatrzymać spiralę śmierci.
Spadek ludności zanotowano także w sąsiedniej aglomeracji rybnickiej, choć był on mniej dotkliwy. Aglomeracja rybnicka ciągle odcina kupony od młodszego społeczeństwa i stosunkowo wysokiej dzietności aż do ok. 2018 roku.
Kraków
Dawna stolica Polski to — podobnie jak obecna stolica — jeden z wygranych ostatnich dwóch dekad. Kraków przekroczył barierę 800 tysięcy mieszkańców i jest jednym z miast Polski z najlepszymi perspektywami demograficznymi dzięki silnym uczelniom, międzynarodowej rozpoznawalności i atrakcyjności wizualnej miasta.
Te dwa ostatnie czynniki mają jednak też swoje mroczne strony. Krakowianie od dawna narzekają na wysokie ceny nieruchomości, podbijane przez inwestorów chcących zarobić na wynajmie krótkoterminowym. Stare Miasto w Krakowie jest jednym z najsilniej wyludniających się obszarów kraju z uwagi na zastępowanie mieszkańców turystami. Spadki zanotowano też w Nowej Hucie, jednak w pozostałych dzielnicach Krakowa mamy do czynienia z dużymi wzrostami.
Podobnie jak inne miasta, Kraków mocno rozlewa się też na boki. Co jednak ciekawe, to rozlewanie się jest mniej intensywne niż w innych miastach. Być może przyczyną jest stosunkowo kiepska sieć drogowa w okolicy Krakowa, która hamuje wyprowadzki za miasto, które pustoszą np. śląskie miasta.
Wrocław
Wrocław to kolejne “success story” ostatniej dekady. Dzięki szybkiemu rozwojowi gospodarczemu i towarzyszącej mu poprawie przestrzeni miejskiej, Wrocław zyskał ponad 30 tys. mieszkańców i przegonił Łódź stając się trzecim największym miastem kraju.
Podobnie jak w innych dużych miastach, Wrocław traci mieszkańców w dzielnicach centralnych na rzecz dzielnic peryferyjnych i przedmieść. Szczególnie dynamicznie rozwijają się dzielnice takie jak Gaj, Ołtaszyn czy Jagodno. Wzrosty widać też na zachód od AOW, które są zapewne nią kierowane. Co ciekawe, Wrocław był w stanie wykrzesać także bardzo solidny wzrost w jednej z dzielnic centralnych — na Kępie Mieszczańskiej. Ta wyspa na Odrze w ostatnich latach przeszła prawdziwą transformację i stała się modnym miejscem do mieszkania, z wielką ilością inwestycji.
Łódź
Podobnie jak w Silesii, w Łodzi także mieliśmy do czynienia ze spadkiem w mieście centralnym i całej aglomeracji, choć mniejszym niż na Śląsku. W Łodzi wyraźnie wyludniają się gęsto zabudowane dzielnice centralne, ale przybywa przynajmniej w dzielnicach peryferyjnych, a nie tylko poza granicami miasta.
Co ciekawe, w Łodzi rozlewanie się miasta nie następuje wzdłuż głównych autostrad, tylko właśnie w kierunkach przez nie póki co omijanych, szczególnie na zachodzie miasta.
Poznań
Poznań to książkowy przykład suburbanizacji, która dotyka to miasto już od kilku dekad. Powiat poznański jest jednym z najbogatszych i najszybciej rosnących w Polsce. W samym Poznaniu ubyło mieszkańców w stosunku do 2011 roku, ale spis ujawnił, że jest ich więcej niż wynikało z bilansu ludności (tzn. w Poznaniu mieszka wiele osób tam niezameldowanych). Podobnie jak w pozostałych miastach, w Poznaniu ubyło mieszkańców w centralnych dzielnicach, a przybyło na peryferiach i przedmieściach.
Warto jednak zauważyć, że o ile w centrach Warszawy, Krakowa czy Wrocławia z każdego oczka siatki ubywało po 250 i więcej osób, o tyle w Poznaniu wiele siatek ze spadkiem ludności ma ten spadek niższy. W mojej opinii wynika to z konsekwentnej polityki Poznania, który po dekadach poszerzania ulic i zwiększania liczby parkingów (co napędza suburbanizację, bo w centrum jest głośno i brzydko, a łatwo do niego dojechać) zmienił podejście na uspokajanie ruchu (co z kolei suburbanizację osłabia, bo centrum staje się bardziej atrakcyjne dla mieszkańców, a dojazd z przedmieść jest utrudniony). W dłuższej perspektywie powinno to zaowocować zastopowaniem, a może wręcz odwróceniem trendu wyludniania się centrum. Zainteresowanym polecam ten świetny wątek, który dla mieszkańca np. aglomeracji śląskiej powinien być jak kubeł zimnej wody wylany na głowę.
Trójmiasto
Trójmiasto jest kolejną aglomeracją, która w ostatnich latach zyskała mieszkańców. Przybyło ich nie tylko na przedmieściach, ale też w samym Gdańsku, choć Gdynia i Sopot, z bardzo ograniczonymi terenami pod zabudowę, już ludność straciły.
Trójmiasto jest jednak miejscem z w mojej opinii najgorszym rozwojem przestrzennym w ostatnich latach. W tej aglomeracji mamy do czynienia z masowym transferem ludności ze strefy przybrzeżnej do równoległych przedmieść położonych już za wzgórzami morenowymi, wzdłuż obwodnicy Trójmiasta. Jest to o tyle złe, że miejsca pracy, handel i usługi publiczne pozostają w strefie przybrzeżnej, a ze względu na ukształtowanie terenu potencjał na połączenia drogowe i kolejowe jest tam bardzo ograniczony. Gdański Górny Taras to chyba najbardziej chaotycznie zabudowane peryferia miasta, gorsze nawet od słynnej warszawskiej Białołęki, a to właśnie tam przybyło najwięcej mieszkańców. Ta zabudowa jest o tyle niekorzystna, że o ile Gdynia i Sopot faktycznie wyczerpały miejsce pod zabudowę w pasie przybrzeżnym, o tyle w Gdańsku straszą puste wygony zaraz obok Głównego Miasta, na Zaspie czy dookoła stadionu.
Mówiąc o Gdyni, warto wspomnieć, że jej mieszkańcy często przenoszą się też do miejscowości takich jak Rumia czy Wejherowo — tworząc wąski, ale gęsto zabudowany korytarz wzdłuż linii kolejowej. Nie dziwi, że trójmiejska SKM jest jednym z najpopularniejszych lokalnych przewoźników.
Szczecin
Również w Szczecinie mamy do czynienia ze spadkiem ludności w dzielnicach centralnych oraz wzrostem w dzielnicach peryferyjnych i na przedmieściach. Co ciekawe, ludności mocno przybyło też jednak na Nowym Mieście.
Według mnie imperatywem Szczecina w najbliższych latach powinno być włączenie do miasta Mierzyna i Bezrzecza. To dwie szybko rosnące miejscowości dosłownie przytulone do Szczecina, które jednak zabudowywane są znacznie bardziej chaotycznie niż sąsiadujące przedmieścia w granicach miasta (gdzie sytuacja wcale nie jest dobra, ale nie jest też aż tak zła).
Bydgoszcz-Toruń
Dwumiasto bydgosko-toruńskie podobnie jak inne średniej wielkości aglomeracje traci ludność. Szczególnie Bydgoszcz ma nieszczęście być w trójce podobnej wielkości maruderów (z Lublinem i Katowicami). Podobnie jak tam, wyludnia się całe miasto, a wzrosty notują tylko przedmieścia.
Ciekawe jest to, że o ile o Bydgoszczy i Toruniu mówimy jako o jednej aglomeracji, to trendy osadnicze pokazują, że mieszkańcy tych miast jakby wręcz starali się być dalej jeden od drugiego. W Bydgoszczy zabudowa rozlewa się bowiem na zachód, zaś w Toruniu — na wschód. Pomiędzy tymi miastami jest z kolei obszar o jednej z najniższych w Polsce gęstości zaludnienia. Wpływ na to ma na pewno rozwój sieci drogowej, który omija oba miasta właśnie w taki sposób.
Lublin
W Lublinie także mamy do czynienia z ogólną depopulacją, zwijaniem się centrum i delikatnym rozwojem przedmieść. Na rozwój przedmieść wydaje się wpływać infrastruktura drogowa - te najmocniej rosnące przedmieścia są położone wzdłuż nowo otwartych dróg ekspresowych. Można spodziewać się, że ten trend będzie się tylko nasilał.
Bielsko-Biała
Główne miasto Podbeskidzia — Bielsko-Biała — to jedno z nielicznych miast nie-wojewódzkich, które dynamicznie się rozwija. Korzystne sąsiedztwo ludnego i dobrze skomunikowanego regionu, względna decentralizacja instytucji publicznych województwa śląskiego w porównaniu do innych województw oraz piękne położenie na przedgórzu Beskidów to niewątpliwe motory rozwojowe miasta. Jednak nawet pomimo tego, samo miasto traci mieszkańców na rzecz przedmieść. Podobnie jest z resztą w Cieszynie i Żywcu. Co gorsza, na Podbeskidziu zabudowa (i tak już rozproszona) rozprasza się chaotycznie we wszystkich kierunkach zamiast wzdłuż głównych dróg czy linii kolejowych.
To tyle na dzisiaj — Wesołych Świąt! A my zachęcamy do głosowania w ankiecie, co powinniśmy poruszyć w kolejnym wpisie:
Post scriptum
Na wniosek jednego z komentujących na Twitterze udostępniłem tam te same mapy, ale jako kartodiagramy. W ten sposób lepiej widać, że zielone przedmieścia nie wszędzie rekompensują głęboki spadek w miastach centralnych. Zachęcam do przejrzenia:
Po czterech latach w Toruniu/Bydgoszczy mogę powiedzieć, że praktycznie nikt nie traktuje tej aglomeracji jako dwumiasta - są one w charakterze bardzo różne i oddzielne pod względem praktycznie każdej funkcji, jedyne sytuacje w których pełni ono rolę pojedynczej aglomeracji to gdy ktoś decyduje się na dojeżdża do drugiego miasta do pracy / uczelni zanim się tam przeprowadzi. Tak to funkcjonują niemal jak Łódź i Warszawa...
Bardzo ciekawe.