Utrata przez Łódź statusu trzeciego największego miasta w Polsce wywołała falę komentarzy o zwijaniu się tego miasta. Ale sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana niż na pierwszy rzut oka.
No to tak: wstęp bardzo ładny i cieszy, gdy czyta się, że ludziom sie w Łodzi podoba. Tylko jest też takie powiedzenie: "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma". Ja bywam w różnych miastach i też z reguły "bardzo mi się podoba". Nie punktuje złych rzeczy, a staram się cieszyć tym krótkim czasem, kiedy jestem gdzieś indziej i po prostu odwiedzić ciekawe miejsca. Najczęściej centrum :) Druga rzecz: wyludnianie się miasta. To już było i nie wróci więcej. Samo miasto się wyludnia, ale napływ ludzi do aglomeracji jest dodatni. No może dlatego, że zabudowują się przedmieścia. Właściwie to nie są przedmieścia w tradycyjnym ujęciu, ale jakieś twory osiedlowe między polami. Bolączka całego kraju. Tańsze grunty podmiejskie, odrolnianie działek plus fatalne prawo i mamy to co mamy. Jest to problem - juz nie mówię, że komunikacyjny, infrastrukturalny i krajobrazowy, ale ekonomiczny (chyba ekonomiczny, chodzi o dochody gminy). Miasto realizuje duże inwestycje (Zielone Polesie i remonty w tej dzielnicy, remonty dużych ulic, remont całego! śródmieścia, które małe nie jest, dworzec fabryczny i kopanie tunelu pod miastem - tu chyba tylko partycypuje, bo to inwestycja kolejowa tez jest - nie wiem dokładnie jak się finanse dzielą; wcześniej tunel w-z, tzw "rów Zdanowskiej"), a wpływy do budżetu coraz mniejsze... mam wrażenie, że prognoz demograficznych nikt nie analizuje. Miasto już jest jednym z najbardziej zadłużonych w kraju. Zmieniła się też specyfika pracy: mozna pracować zdalnie coraz częściej - nie trzeba być na miejscu, w mieście i to powoduje, że ludzie albo wracają do rodzinnych domów albo osiedlają się poza miastem, na "łonie natury" (przynajmniej tak im się wydaje). Trzecia rzecz: tożsamosć miasta i mieszkańcy. Dziedzictwo - to już tylko na papierze. Wiele kompleksów fabrycznych zostało zniszczonych, drugie tyle popadło w ruinę i zaraz "pójdzie" do wyburzenia. Pozostaje cieszyć się, gdy deweloper kupuje wielką działkę pofabryczną, nastawia bloków ile się zmieści i zostawi jeden mały budyneczek ceglany, gdzie lokuje stację transformatorów. Jest rewitalizacja - jest. Dziedzictwo zachowane - zachowane. Smutna prawda. Jest kilka wielkich kompleksów (Manufaktura - niech konserwator się wypowie, co tam się działo; kompleks Scheiblera) i to wszystko. Nie na darmo Łódź od wielu lat szuka pomysłu na siebie, bo fabryki znikają w zastraszającym tempie. Miasto nie potrafiło wykorzystać potencjału miejsca i do tej pory nie potrafi. "Łodź - miasto akademickie", "Łódź - miasto przemysłów kreatywnych", "Łódź - miasto nowoczesnych technologii" itd., co parę lat nowa strategia. Ludzie nie czują się związani z miejscem, bo przemysł włókienniczy to był brutalny przemysł, ciężka praca, zarobki marne, więc jak tu kochać te kompleksy fabryczne? Pokolenie mojej babci, które właśnie odchodzi, a dużo z tych ludzi było związanych z przemysłem włókienniczym - nie rozpływa się nad przeszłością. I taki wzorzec przekazało swoim dzieciom. Jeśli choć trochę nie kochasz swojego miasta albo miasta, do którego przejeżdżasz i jego historii - nie będziesz o to miasto dbać i nie będzie ci zależeć. Wiele rzeczy nie będzie miało dla ciebie wartości i zostanie zniszczonych. Łódź - to miasto zorpierdziel - źle skomunikowane (nie do naprawienia teraz), ze słabymi przestrzeniami publicznymi (tak, wiem mamy jedyny w swoim rodzaju układ ulic w szachownicę), zbyt dużymi kwartałami śródmiejskimi, co powoduje dodatkowe paraliże, z zaczętymi jakimiś planami przebudowy w latach 50 i 60 ubiegłego stulecia (Bałuty - największa dzielnica Łodzi, de facto zajmuje chyba pół miasta i wygląda jakby wybuchła tam bomba) i nie skończonymi oczywiście, no i z nowymi inwestycjami, które pudrują toczący się wewnątrz grzyb.
Autor tego bloga bardzo zdawkowo rozpatruje problemy urbanistyczne a prognozy wysnuwa na podstawie trzech danych i przypuszczeń. No i do tego te prognozy o hucznym tytule sprowadzają się do, w sumie, niczego? Czy Łódź będzie drugim Detroit? Nie, bo... nie. Bo w sumie to fajnie się spacerowało po centrum i uczelnie też jakieś są.
Miasto nie ma praktycznie żadnych elementów miastotwórczych, renomowanych uczelni, dużych zakładów, a przemysł zyskują przyległe powiaty. Nie ma z czego bicza marketingu ukręcić na studentów, bo każdy wie jaki jest Wrocław, Poznań, Gdańsk, Kraków, a nikt nie wie jaka jest Łódź, bo jest żadna. Tkanka urbanistyczna tego miasta jest bezsensowna, nie do naprawienia w obrębach śródmieścia i uciążliwa do życia. W tym mieście nie działa prawie nic "miejskiego", przestrzenie publiczne są zaniedbane do maksimum, komunikacja nie może być wydolna przez układ ulic, linie tramwajowe są, ale tak jakby ich nie było. To że aglomeracja się rozrasta to bardziej zasługa przemysłu logistycznego i samego położenia geograficznego aglomeracji w centrum kraju, a nie już widoczny skutek pracy zdalnej, która w świadomości Polaków istnieje od dwóch lat. Nie oznacza to że ten globalny trend nie zachodzi, ale przecież w poprzednich wpisach widzieliśmy że niemalże wszystkie wojewódzkie zyskują, to jak z tą pracą zdalną? We wpisach autora zauważalny trend, że najpierw powstaje teza a dopiero potem wnioskowanie pod tezę.
Problem "rozlewania się" miasta i rozrostu aglomaracji jest pewnie bardziej złożony. Centra logistyczne - zgadza się, cały czas tańsze grunty pozamiejskie (co wybrać: 70 metrów w Łodzi w centrum miasta czy domek z działką, powiedzmy 120 metrów, pod miastem? a cena ta sama... wybór chyba jest jasny, zwłaszcza jak sie myśli, ma czy planuje powiększyc rodzinę), brak planów miejscowych, a zamiast tego decyzje o warunkach zabudowy; inne luki prawne, utrwalające i rozwijające "urbanistykę łanową", zmiana trybu pracy i życia itd.
Po pierwsze. Byłem dwa razy w Łodzi … to jednak jest trochę mało, żeby wyrobić obiektywną opinię. Po drugie - władze miasta inwestują w pojedyncze ,,perełki,, i takich ulic jak Włókiennicza nie ma zbyt wiele. Raczej są to punktowe strzały remontowe. Wystarczy zboczyć z ulic Śródmieścia albo jechać na Górną lub Baluty (dzielnice zapomniane przez władze) aby się przekonać. Na plus, że są to kompleksowe remonty kamienic a nie tylko odmalowanie fasady. Na minus - remonty ciągną się niemiłosiernie. Po trzecie - rozwalenie komunikacji tramwajowej co odbywa się już od kilku kadencji a zwłaszcza za mitologizowanej w mediach pani Hanny. Jestem przerażony do czego zostało doprowadzone. Nie ma miesiąca aby nie był zamykany jakiś kawałek trasy tramwajowej - głównie z uwagi na stan torowisk i trakcji. Rozwalenie komunikacji tramwajowej między Łodzią a otaczającymi miastami. To jest nie do wybaczenia. A pomysłów w magistracie brak … Po czwarte - ciągnące się latami remonty czy to ulic czy wiaduktów czy tras tramwajowych. Można przeżyć 3-4 lata ale 10 w totalnej destrukcji i ciągłych objazdach jest koszmarem. Głównie dla mieszkańców. Po piąte - to wszystko kładzie się cieniem na jakość życia w mieście. Nie turystów ale mieszkańców.
Z perspektywy mieszkańca aglomeracji łódzkiej - władze Łodzi pompują niesamowicie dużo pieniędzy w inwestycje, remonty. Które są niezbędne, musi być ich tak dużo przez dekady zaniedbań. Ale niestety ten trend zaniedbań jest równocześnie kontynuowany. O to, co się wyremontuje czy zbuduje nowe, władze w ogóle nie dbają. Np. nie brakuje w Łodzi miejsc, gdzie piękna, nowa kostka granitowa nie trzyma się na swoim miejscu... I naprawiane jest to np. dopiero po roku od pojawienia się problemu. Po licznych zgłoszeniach tego faktu do urzędu miasta.
No to tak: wstęp bardzo ładny i cieszy, gdy czyta się, że ludziom sie w Łodzi podoba. Tylko jest też takie powiedzenie: "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma". Ja bywam w różnych miastach i też z reguły "bardzo mi się podoba". Nie punktuje złych rzeczy, a staram się cieszyć tym krótkim czasem, kiedy jestem gdzieś indziej i po prostu odwiedzić ciekawe miejsca. Najczęściej centrum :) Druga rzecz: wyludnianie się miasta. To już było i nie wróci więcej. Samo miasto się wyludnia, ale napływ ludzi do aglomeracji jest dodatni. No może dlatego, że zabudowują się przedmieścia. Właściwie to nie są przedmieścia w tradycyjnym ujęciu, ale jakieś twory osiedlowe między polami. Bolączka całego kraju. Tańsze grunty podmiejskie, odrolnianie działek plus fatalne prawo i mamy to co mamy. Jest to problem - juz nie mówię, że komunikacyjny, infrastrukturalny i krajobrazowy, ale ekonomiczny (chyba ekonomiczny, chodzi o dochody gminy). Miasto realizuje duże inwestycje (Zielone Polesie i remonty w tej dzielnicy, remonty dużych ulic, remont całego! śródmieścia, które małe nie jest, dworzec fabryczny i kopanie tunelu pod miastem - tu chyba tylko partycypuje, bo to inwestycja kolejowa tez jest - nie wiem dokładnie jak się finanse dzielą; wcześniej tunel w-z, tzw "rów Zdanowskiej"), a wpływy do budżetu coraz mniejsze... mam wrażenie, że prognoz demograficznych nikt nie analizuje. Miasto już jest jednym z najbardziej zadłużonych w kraju. Zmieniła się też specyfika pracy: mozna pracować zdalnie coraz częściej - nie trzeba być na miejscu, w mieście i to powoduje, że ludzie albo wracają do rodzinnych domów albo osiedlają się poza miastem, na "łonie natury" (przynajmniej tak im się wydaje). Trzecia rzecz: tożsamosć miasta i mieszkańcy. Dziedzictwo - to już tylko na papierze. Wiele kompleksów fabrycznych zostało zniszczonych, drugie tyle popadło w ruinę i zaraz "pójdzie" do wyburzenia. Pozostaje cieszyć się, gdy deweloper kupuje wielką działkę pofabryczną, nastawia bloków ile się zmieści i zostawi jeden mały budyneczek ceglany, gdzie lokuje stację transformatorów. Jest rewitalizacja - jest. Dziedzictwo zachowane - zachowane. Smutna prawda. Jest kilka wielkich kompleksów (Manufaktura - niech konserwator się wypowie, co tam się działo; kompleks Scheiblera) i to wszystko. Nie na darmo Łódź od wielu lat szuka pomysłu na siebie, bo fabryki znikają w zastraszającym tempie. Miasto nie potrafiło wykorzystać potencjału miejsca i do tej pory nie potrafi. "Łodź - miasto akademickie", "Łódź - miasto przemysłów kreatywnych", "Łódź - miasto nowoczesnych technologii" itd., co parę lat nowa strategia. Ludzie nie czują się związani z miejscem, bo przemysł włókienniczy to był brutalny przemysł, ciężka praca, zarobki marne, więc jak tu kochać te kompleksy fabryczne? Pokolenie mojej babci, które właśnie odchodzi, a dużo z tych ludzi było związanych z przemysłem włókienniczym - nie rozpływa się nad przeszłością. I taki wzorzec przekazało swoim dzieciom. Jeśli choć trochę nie kochasz swojego miasta albo miasta, do którego przejeżdżasz i jego historii - nie będziesz o to miasto dbać i nie będzie ci zależeć. Wiele rzeczy nie będzie miało dla ciebie wartości i zostanie zniszczonych. Łódź - to miasto zorpierdziel - źle skomunikowane (nie do naprawienia teraz), ze słabymi przestrzeniami publicznymi (tak, wiem mamy jedyny w swoim rodzaju układ ulic w szachownicę), zbyt dużymi kwartałami śródmiejskimi, co powoduje dodatkowe paraliże, z zaczętymi jakimiś planami przebudowy w latach 50 i 60 ubiegłego stulecia (Bałuty - największa dzielnica Łodzi, de facto zajmuje chyba pół miasta i wygląda jakby wybuchła tam bomba) i nie skończonymi oczywiście, no i z nowymi inwestycjami, które pudrują toczący się wewnątrz grzyb.
Bardzo trafna ocena miasta w tym komentarzu.
Autor tego bloga bardzo zdawkowo rozpatruje problemy urbanistyczne a prognozy wysnuwa na podstawie trzech danych i przypuszczeń. No i do tego te prognozy o hucznym tytule sprowadzają się do, w sumie, niczego? Czy Łódź będzie drugim Detroit? Nie, bo... nie. Bo w sumie to fajnie się spacerowało po centrum i uczelnie też jakieś są.
Miasto nie ma praktycznie żadnych elementów miastotwórczych, renomowanych uczelni, dużych zakładów, a przemysł zyskują przyległe powiaty. Nie ma z czego bicza marketingu ukręcić na studentów, bo każdy wie jaki jest Wrocław, Poznań, Gdańsk, Kraków, a nikt nie wie jaka jest Łódź, bo jest żadna. Tkanka urbanistyczna tego miasta jest bezsensowna, nie do naprawienia w obrębach śródmieścia i uciążliwa do życia. W tym mieście nie działa prawie nic "miejskiego", przestrzenie publiczne są zaniedbane do maksimum, komunikacja nie może być wydolna przez układ ulic, linie tramwajowe są, ale tak jakby ich nie było. To że aglomeracja się rozrasta to bardziej zasługa przemysłu logistycznego i samego położenia geograficznego aglomeracji w centrum kraju, a nie już widoczny skutek pracy zdalnej, która w świadomości Polaków istnieje od dwóch lat. Nie oznacza to że ten globalny trend nie zachodzi, ale przecież w poprzednich wpisach widzieliśmy że niemalże wszystkie wojewódzkie zyskują, to jak z tą pracą zdalną? We wpisach autora zauważalny trend, że najpierw powstaje teza a dopiero potem wnioskowanie pod tezę.
Problem "rozlewania się" miasta i rozrostu aglomaracji jest pewnie bardziej złożony. Centra logistyczne - zgadza się, cały czas tańsze grunty pozamiejskie (co wybrać: 70 metrów w Łodzi w centrum miasta czy domek z działką, powiedzmy 120 metrów, pod miastem? a cena ta sama... wybór chyba jest jasny, zwłaszcza jak sie myśli, ma czy planuje powiększyc rodzinę), brak planów miejscowych, a zamiast tego decyzje o warunkach zabudowy; inne luki prawne, utrwalające i rozwijające "urbanistykę łanową", zmiana trybu pracy i życia itd.
Dla jasności - GOP jest aglomeracją czy konurbacją? Stawianym raczej na to drugie, to trochę różni to od Detroit.
Konurbacja to nie jest odmiana aglomeracji?
Po pierwsze. Byłem dwa razy w Łodzi … to jednak jest trochę mało, żeby wyrobić obiektywną opinię. Po drugie - władze miasta inwestują w pojedyncze ,,perełki,, i takich ulic jak Włókiennicza nie ma zbyt wiele. Raczej są to punktowe strzały remontowe. Wystarczy zboczyć z ulic Śródmieścia albo jechać na Górną lub Baluty (dzielnice zapomniane przez władze) aby się przekonać. Na plus, że są to kompleksowe remonty kamienic a nie tylko odmalowanie fasady. Na minus - remonty ciągną się niemiłosiernie. Po trzecie - rozwalenie komunikacji tramwajowej co odbywa się już od kilku kadencji a zwłaszcza za mitologizowanej w mediach pani Hanny. Jestem przerażony do czego zostało doprowadzone. Nie ma miesiąca aby nie był zamykany jakiś kawałek trasy tramwajowej - głównie z uwagi na stan torowisk i trakcji. Rozwalenie komunikacji tramwajowej między Łodzią a otaczającymi miastami. To jest nie do wybaczenia. A pomysłów w magistracie brak … Po czwarte - ciągnące się latami remonty czy to ulic czy wiaduktów czy tras tramwajowych. Można przeżyć 3-4 lata ale 10 w totalnej destrukcji i ciągłych objazdach jest koszmarem. Głównie dla mieszkańców. Po piąte - to wszystko kładzie się cieniem na jakość życia w mieście. Nie turystów ale mieszkańców.
Z perspektywy mieszkańca aglomeracji łódzkiej - władze Łodzi pompują niesamowicie dużo pieniędzy w inwestycje, remonty. Które są niezbędne, musi być ich tak dużo przez dekady zaniedbań. Ale niestety ten trend zaniedbań jest równocześnie kontynuowany. O to, co się wyremontuje czy zbuduje nowe, władze w ogóle nie dbają. Np. nie brakuje w Łodzi miejsc, gdzie piękna, nowa kostka granitowa nie trzyma się na swoim miejscu... I naprawiane jest to np. dopiero po roku od pojawienia się problemu. Po licznych zgłoszeniach tego faktu do urzędu miasta.